Milczałem bez ruchu. Założyłem na powrót koszulę i nałożyłem maskę,
owinąłem rękę, nogę i tors starymi bandarzami. Wstałem bez słowa i
ruszyłem w stronę rzeki.
-Gdzie idziesz...?- spytała Miyabi i ruszyła za mną. Milczałem. Byłem w
dalszym ciągu wściekły, me oczy były nadal w formie Sharingan'a, pięści
miałem zaciśnięte, zęby wbite z wargę tak, że z kącików ust pociekła mi
krew. Szedłem dalej bez słowa. Starałem się uspokoić, ale to nic nie
dawało. Kiedy dotarłem nad rzekę, Miyabi nadal była ze mną. Nagle nie
wiem skąd, wyleciał shuriken i trafił mnie w nogę.
-Fuck...- mruknąłem wściekły i wyrwałem broń z nogi. Spodnie za nowo
zabarwiły mi się na szkarłat. Dyszałem. Dokładnie obejrzałem shuriken.
Na końcu oprócz mojej krwi było coś jeszcze... Było zbyt
czarno-granatowe na krew... Jednak stwierdziłem, że mam to gdzieś i
schowałe tylko shuriken do kieszeni. Usiadłem pod drzewem, a Miyabi znów
przy mnie.
-Opatrzyć ci nogę...?- spytała. Milczałem. Jednak kiedy chciała to zrobić. Zatrzymałem ją ręką milcząc.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz