Położyłem jej dłoń na ramieniu. Chwilę milczałem.
-Widzisz... Ja po prostu taki jestem...- powiedziałam spokojnie.- Aspołeczny, podejrzliwy, chamski, wredna, skryty i nielubiany...- dodałem i chciałem iść, jednak Miyabi mnie zatrzymała mówiąc:
-Ja cię lubię...- powiedziała. Czułem na sobie jej wzrok. Milczałem.- Tak naprawdę jesteś dobry i przyjacielski oraz pomocny, ale trzeba umieć to w tobie dojrzeć...- dodała ciszej.
-To chyba oznacza, że masz słaby wzrok...- powiedziałem. Ruszyłem w stronę, gdzie kończyły się tereny wioski. Miyabi ruszyła za mną.
-Moje oczy są wystarczająco dobre, by widzieć, że twoja maska jest kompletnie inna niż ty... Wiem to Sasuke...- powiedziała idąc za mną.
-A co ty możesz wiedzieć?- warknąłem.- Nie wiesz o mnie nic... Nawet Kakashi wie o mnie niewiele, a co dopiero ty! Znasz mnie mówisz? A ile o mnie wiesz?! Tyle co nic! Jak mam na imię i skąd jestem! Koniec! Tylko tyle! Gdybyś wiedziała chociaż tyle co Kakashi, już patrzyłabyś na mnie inaczej! Jedyne co za mną idzie to śmierć i pożoga! Już drugiego dnia kiedy się tu pojawiłem, zjawiło się Akatsuki i przez to, że Hashirama wysłał Sakumo i jego ludzi na misję ich śledzenia, ojciec Kakashi'ego nie żyje! Nie rozumiesz?! Wszystko naokoło mnie się pieprzy i niszczę życie innych na każdym kroku! Jestem jak plaga! Dopóki żyję, do tedy będę do czegoś dążył! Po trupach! Tak - jestem potworem! Świat mam w dupie! Jedyne co ma dla mnie znaczenie to mój cel! A ten cel, jest dla mnie jak narkotyk! Z jednej strony nie umiem bez niego żyć, a z drugiej mnie zabija! Zabija mnie! I nie tylko! Zabija ludzi naokoło mnie! Teraz to ja mówię: spójrz prawdzie w oczy!- wykrzyczałem pchany emocjami i pobiegłem przed siebie. Byłem tak rozgoryczony, że me stopy dotykając ziemi, tworzyły w niej dziury, drzewa zaczynały się łamać, a w oczach znów miałem Sharingan'a, którym traktowałem wszystkie stworzenia na swej drodze. Zerwałem z siebie maskę i bandarze, upadłem na kolana i krzyknąłem wściekły. Naokoło zatrzęsła się ziemia i powywracały drzewa. Las naokoło zaczął płonąć. Klęcząc skuliłem się i ukryłem twarz przykrywając głowę rękami. Czułem niepochamowany gniew, wściekłość, nienawiść - zarówno na Itachi'ego jak i na samego siebie, ból, niepewność i strach oraz dziką rozpacz. Uczucia mieszały się między sobą i przyprawiały mnie o drgawki, czułem dotyk każdego źdźbła trawy pode mną, każdy podmuch wiatru i każdy dźwięk. Dyszałem. Po ziemi podejdź mną przeszedł impuls elektryczny, a nadmiar mej chary rozszedł się po płomieniach naokoło mnie i zabarwił płomienie na czarno. Nie chciałem na to patrzeć. Tak samo jak nie chciałem teraz nikogo oglądać. Kierowały mną zbyt silne negatywne emocje... Gdyby ktoś chciał mnie teraz pocieszać, zabiłbym go na miejscu nawet na niego nie patrząc. Zagryzłem zęby. Wszystkie mięśnie mego ciała były napięte... Nagle poczułem jak ktoś klęka przede mną i kładzie mi ręce na głowie.
-Odejdź...- wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Jednak Miyabi nie odeszła.- Odejdź!- powtórzyłem głośniej. Ciężko oddychałem. Me znamię zaczęło palić mi skórę. Czułem jakbym zajął się żywym ogniem. Jednak nie ruszyłem się.- Odejdź!- krzyknąłem nie podnosząc głowy. Ból rozdzierał me ciało. Nagle poczułem jak skóra na mych plecach się rozrywa.- Odejdź!- krzyknął najgłośniej jak umiałem. Wtedy Miyabi odstąpiła ode mnie. Podniosłem się i krzyknąłem z bólu. Me plecy przeszła fala katusz. Czułem jak coś dosłownie mi je rozdziera. Poczułem jak me włosy nadle stają się dłuższe. Spojrzałem upadając z powrotem na kolana na swe ręce, znamię zniknęło... Ból mnie rozdzierał. Jednak wstałem...
KLIK
Dysząc spojrzałem na Miyabi. W oczach miała strach. Upadłem na nowo. Chciałem nie mieć już tych potwornych skrzydeł! Poczułem jak me plecy znów rozrywa ból i upadłem na twarz. Nagle ból pleców ustał. Byłem cały spocony. Leżałem twarzą do ziemi dysząc. Miałem wrażenie, że to już koniec... Że tak wygląda śmierć... Zamknąłem oczy... Byłem nadal przepełniony złością, nienawiścią i negatywną energią... Poczułem jak dziewczyna do mnie podbiega i stara się mnie odwrócić na plecy. Kiedy już to zrobiła. Powiedziałem słabym, urywanym głosem:
-Odejdź...- zamknąłem oczy. Nie miałem siły by dalej walczyć z samym sobą. Jednak wiedziałem, że nie mogę tu zostać. Powoli otworzyłem oczy i kierując chakrę w swe ręce, uniosłem się do polowy... Wstałem. Koszulę miałem totalnie zniszczoną... Do wyrzucenia... Dyszałem. Słaniając się na nogach, ruszyłem powolnym krokiem w stronę wioski. Coś w głębi mówiło mi, że to była właśnie Przeklęta Pieczęć... Nic nie słyszałem. Wiedziałem jednak, że dziewczyna jak nic coś do mnie mówi...
<Miyabi?>
niedziela, 30 listopada 2014
Od Sasuke CD Miyabi #58
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz