sobota, 29 listopada 2014

Od Sasuke Do Yohiko #39

Usiadłem na barierce mostu nad rzeką płynącą przez wioskę. Spojrzałem na swoje odbicie. Było tak bardzo podobne do Itachi'ego... Westchnąłem odwracając wzrok... Zamknąłem oczy marszcząc czoło z żalem. Tęskniłem za swym bratem...
~Wcale za nim nie tęsknisz! To zdrajca! Członek Akatsuki! Morderca!~ skarciłem się w myśli za tak bardzo złe odczucia. Nie mogłem tak myśleć... To było wbrew mym zasadom i moralności... ~On jest winny... Zabił rodziców i klan! Zabił wszystko co kochałem! Zabił, zniszczył i spalił!
Z takimi myślami biłem się siedząc na barierce mostu...  Spojrzałem na swoje ręce...
~Kiedyś staną się narzędziem sprawiedliwości...~ pomyślałem.~ Albo zbrodni...~ dodała ma podświadomość.~ Odrzuć te myśli! On jest zdrajcą! Mordercą! ~ znów się skarciłem... Nie mogłem tak myśleć... Ale gdzieś z tyłu głowy, jakiś głos, mówił mi, że źle robię... Im bardziej chciałem go uciszyć, tym on był głośniejszy i bardziej wyraźny oraz przekonujący... Ale nie mogłem tak myśleć... Albo inaczej: nie chciałem... Znowu westchnąłem... Spojrzałem w wodę... Znamię na mym ciele było coraz większe... Teraz sięgało już do łokcia lewej ręki... Potarłem je dłonią. Zeskoczyłem z barierki i ruszyłem do apteki... Tam kupiłem bandarz...  Wróciwszy na most, owinąłem rękę bandarzem tak, by nie było widać znamienia. Podciągnąłem również jeszcze wyżej kołnierz oraz kupiłem na targu maskę. Zasłoniłem usta już ogarnięte znamieniem i bandanę rozłożyłem oraz naciagnąłem na lewe oko pogrążone w czarnych płomieniach znamienia. Poszedłem na pole treningowe... Zastałem ja nim Yohiko... Siedział na palu zamyślony. Chciałem zostawić go samego, ale zawołał mnie:
-Sasuke!- krzyknął, a ja podszedłem.
-Tak?- spojrzałem na niego pytająco prawym okiem.
-Mam takie...- zaczął, ale urwał.- Czemu nosisz maskę, zasłaniasz oko i co ci się stało w rękę?- spytał przyglądając mi się.
-Muszę... coś ukryć...- powiedziałem wymijająco.- A co chciał Pan spytać?
<Yohiko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy