Trenowałem rozprowadzanie chakry już od kilku dni i byłem coraz lepszy. Teraz umiałem się wyciszyć już po ułamku sekundy, a moje rzuty były celne i silne jak nigdy. Zawsze trafiałem tak, gdzie chciałem i to z taką siłą, o której mógłbym wcześniej co najwyżej pomarzyć. Akurat stałem na polu treningowym i starałem się zrozumieć, jak udało mi się wtedy w towarzystwie Kakashi'ego i Kushiny umodelować kunai ze swej chakry. Kilka razy już powtórzyłem tą sztukę, lecz nie zawsze wychodziło. Nagle usłyszałem za sobą szelest ciągnięcia płaszcza po ziemi. Szybko zaniechałem treningu tworzenia broni ze swej chakry i zmieniłem swe oczy z Sharingan'a na klasyczne, czarne. Widziałem, że postać w płaszczu jest tą samą postacią, co ta w mieście... Chodziła za mną jak cień od kilku dni... Przyznam, że sprowadzała na mnie dziwny niepokój... Wiedziałem, że to nie Itachi, bo wyczułbym to, ale miałem pewność, że to jeden z silniejszych członków Akatsuki... Czułem to... Lecz czułem również, że postać ta nie jest człowiekiem... Nie... Nikt z ludzi nie mógł być tą postacią... Czułem na sobie jego wzrok... Udałem, że medytuję... Po kwadransie znów usłyszałem szuranie płaszcza po ziemi, ale tym razem oddalające się. Odetchnąłem, kiedy dźwięk zupełnie ucichł. W tym momencie ktoś do mnie podszedł. Błyskawicznie się odwróciłem, a moja chakra sama uformowała się w kunai... Powaliłem postać za sobą przykładając jej broń do gardła. Jednak kiedy już leżał pode mną, zorientowałem się, że to Minato. Szybko wstałem, a kunai zniknęło.
-Wybacz... Myślałem, że to...- urwałem. Rozejrzałem się.
-Że to kto...?- spytał marszcząc czoło.
-Nic... Nie ważne...- odparłem i spojrzałem za siebie, a następnie na swoje ręce.
<Minato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz