Podeszłam do niego i kazałam mu iść do łazienki i nic nie robić. Poszedł. Wzięłam z szuflady igłę i nić chirurgiczną, bandarze i gazę. Usłyszałam jak Kakashi klnie:
-KURWA MAĆ!- warknął wściekle. Od razu znalazłam się w łazience. Cała podłoga była splamiona krwią. Spojrzałam na niego. W jednej ręce trzymał wyrwany kunai, a drugą trzymał się za ramię, z którego obficie ciekła krew.
-Cholera jasna! Mówiłam, żebyś niczego nie robił!- krzyknęłam i wyrwałam mu z ręki kunai. Obejrzałam je. Oprócz krwi spływała z niego również jakaś zielonkawa ciecz.
-Trucizna...- warknęłam pod nosem.- Zabierz rękę.- kazałam. Zabrał, a krew pociekła jeszcze szybciej. Przystawiłam usta do jego ramienia i zaczęłam ssać, by wydobyć truciznę z rany. Jeknął zaciskając zęby. Po kilku minutach, kiedy więcej nie byłam w stanie zrobić przed zatamowaniem krwawienia, odsunęłam się trochę i wyplułam krew z ust. Otarłam czystrzą ręką twarz i wzięłam igłę i nici. Nawlokłam nić. Kakashi spojrzał na mnie. Rzuciłam mu spojrzenie i powiedziałam:
-Nawet nie próbuj się opierać...- spojrzałam na niego morderczo. Przełknął ślinę, ale nic nie powiedział. Zaczęłam go zszywać. Widziałam, że go boli, bo miał zaciśnięte pięści i wargę przygryzł tak, że po brodzie pociekła mu strużka krwi. Kiedy już go pozszywałam, podniosłam rękę i zaczęłam używać medycznego jutsu, by wydobyć z niego resztę trucizny. Po kilku minutach pozbyłam się już całej i oczyściłam ranę. Następnie położyłam na nią gazę i owinęłam mu ramię szczelnie bandarzem. Otarłam pot z czoła i spojrzałam na niego skrzywił się.
-Najbliższy tydzień nie ruszasz ręką...- powiedziałam takim tonem, który nie cierpiał sprzeciwu.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz