poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Sasuke CD Sakura #365

Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją delikatnie w czoło by się nie obudziła... Wstałem ostrożnie i poszedłem do kuchni... Otworzyłem lodówkę... Chciałem wziąć z niej energetyka, których zawsze trzymałem pełno, ale oczywiście mój brat musiał się wszystkich pod moją nieobecność pozbyć... Skrzywiłem się i zamknąłem lodówkę. Poszedłem do przedpokoju. Spojrzałem jeszcze raz na śpiącą Sakurę, a później zdjąłem z wieszaka płaszcz i zarzuciłem go na siebie wychodząc z domu... Słońce zaczęło się chować za horyzontem, więc pokierowałem się do szpitala... Po drodze wszyscy ludzie patrzyli na mnie ze strachem. Podszedłem do jakiegoś małego dziecka w podartym ubraniu. Zadrżało kuląc się.
-P-proszę... N-nie ró-rób mi krzyw-d-dy...- wyszeptało przez zaciśnięte strachem gardło. Uśmiechnąłem się i sięgnąłem do kieszeni płaszcza. Wyciągnąłem z niej jabłko i bochenek chleba. Podałem dzieciakowi.
-Jak się nazywasz...?- spytałem patrząc mu w oczy. Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-J-jestem A-Aiko...- powiedział. Uśmiechnąłem się znowu. Poczochrałem go po włosach.
-Ile masz lat?- spytałem.
-Dziewięć...- odparł już trochę pewniej.
-Nie masz rodziców, prawda?- spojrzałem mu w oczy.
-Nie mam... Zostawili mnie kilka tygodni temu...- powiedział i spuścił głowę. Po policzku spłynęła mu łza. Podniosłem jego brodę tak, by na mnie patrzył.
-Ja straciłem rodziców jak miałem siedem lat... Widziałem jak umierali... Oni i cała moja rodzina i Klan... Pogrążyłem się... Ale ktoś we mnie uwierzył i wróciłem na dobrą stronę... Czasem trzeba, by chociaż jedna osoba wyciągnęła do iebie rękę, a stajemy się lepszymi... Nie łam się... Żeby mogło być lepiej, najpierw musi być gorzej...- puściłem mu oczko i zdjąłem płaszcz. Położyłem mu na ramiona i uśmiechnąłem się znowu. Chwilę nic nie rozumiał, jakby nie dotarło do niego co zaszło. Po kilku chwilach uśmiechnął się patrząc na mnie i otarł łzy.
-Kiedyś też będę pomagał innym. Niezależnie co będą o mnie myśleć.- powiedział. Uśmiechnąłem się.
-Tak trzymać. Ale nie powtarzaj moich błędów.- puściłem mu oczko i wstałem.
-Będę pamiętał!- krzyknął za mną. Uśmiechnąłem się znowu. Poszedłem do szpitala.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minął tydzień... Cały ten czas siedziałem u brata. Postanowiłem w końcu zrobić krok w kierunku naprawy tego co zrobiłem. Wiedziałem, że będzie ciężko, bo dużo prościej stracić zaufanie niż je zyskać, ale trzeba było coś w końcu zrobić. Zbliżało się południe. Wstałem i podszedłem do brata. Spojrzał na mnie.
-Już czas bym ruszył dupę i chociaż zaczął próbować naprawiać co spieprzyłem. Dziewczyny się tobą zajmą.- powiedziałem.
-Na pewno łatwiej cię ludzie polubią, jak będziesz się wyrażał jak wykształcony człowiek...- mruknął Itachi. Wyszczerzyłem się i zaśmiałem:
-Już dobra! Aż tak to się nie zmieniłem!- zaśmiałem się i wyszedłem ze szpitala. Po drodze do Gabinetu dostrzegłem Sakurę, jak rozmawia z Hashiramą. Uniosłem jedną brew i złożyłem pieczęć znajdując się przy nich.
-Coś mnie ominęło..?- spytałem podchodząc bliżej Sakury i całując ją delikatnie. Usmiechnęła się. Powiedziała:
-Mógłbyś się czasem pożądanie ubrać... Zima jest a ty łazisz bez płaszcza...- spojrzała na mnie karcąco. Uśmiechnąłem się pokazując zęby.
-Jeśli to ma sugerować, że się rozchoruję, to spokojna głowa. Tak łatwo się mnie nie da zwalić z nóg.- puściłem jej oczko. Przewróciła oczami. - No dobra. Mniejsza, a mój ubiór. Spytam jeszcze raz: coś mnie ominęło?- spojrzałem pytająco na Hashiramę.

<Sakura? Hashirama?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy