Spojrzałem na nią. Tak słodko spała... Odetchnąłem głęboko i wstałem delikatnie, by jej nie obudzić. Nakryłem ją kołdrą, żeby nie zmarzła i sam poszedłem na balkon. Usiadłem na zaśnieżonej barierce. Odetchnąłem świeżym powietrzem. Kiedy się już przewietrzyłem, wszedłem z powrotem do środka i zajrzałem do lodówki. Wyciągnąłem z niej małe piwo i otworzyłem. Usiadłem sobie na kanapie w salonie. Myślałem. Nagle Juubi mruknął:
-I co...? Podoba się takie życie...?- warknął.
-A i owszem...- odparłem odchylając głowę do tyłu. Odetchnąłem głęboko.- Teraz mam spokój, Sakurę, już w niedalekiej przyszłości będę ojcem... Zostanę znowu Hokage... Czego chcieć więcej...?- rozmarzyłem się.
-Mi wszystko spoko... Za wyjątkiem tego, że jakoś mało tu widzę walki, zabijania, krwi i śmierci...- warknął ściągając mnie na ziemię.
-Oj dobra... Zabijać można wrogów... Mogę się z tobą umówić, że jedna na... cztery powiedzmy, misje będzie wymagała konfliktu między shinobi... A w zamian, ty dasz mi spokój.... Okay...?- spytałem.
-Może... Przemyślę twoją propozycję...- wymruczał.
-O. No i super.- powiedziałem.
-Przemyślę nie znaczy, że w to wchodzę.- warknął. Zaśmiałem się. Umilkł. Wywaliłem pustą puszkę do kosza i poszedłem do sypialni. Wyciągnąłem z szafy spodnie od piżamy. Wziąłem je do łazienki i wziąłem prysznic. Kiedy już się umyłem, wróciłem do Sakury i położyłem się przy niej... Jakoś nie mogłem zasnąć...
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz