Siedziałam na dachu jednego z domów. Patrzyłam na zachodzące słońce... Było już prawie do połowy skryte za horyzontem. Westchnęłam. Zamknęłam oczy kładąc się w śniegu zalegającym na dachu... Spojrzałam w niebo, na którym zaczynały być widoczne pierwsze gwiazdy. Nagle poczułam czyjąś obecność. Spojrzałam za siebie. W cieniu komina stała postać... Przyjrzałam się jej... Moje serce szybciej zabiło. Wstałam i podbiegłam do niego. Wpadłam mu w ramiona i przytuliłam się do niego mocno. Wyszeptałam:
-Kakashi...- zamknęłam oczy. Po policzku spłynęła mi łza. Spojrzał na mnie i spytał:
-Czemu płaczesz...?- zmarszczył czoło. Uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy.
-To ze szczęścia... Że znów cię widzę...- szepnęłam. Znów się do niego przytuliłam.
<Kakashi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz