środa, 24 grudnia 2014

Od Sasuke CD Kakashi #321

Zacisnąłem pięści patrząc w ziemię. Zagryzłem zęby. Ten człowiek, którego tyle lat uważałem za swego brata, ten, który pokazał mi co to radość, ten, który zawsze mnie wspierał, którego ja wspierałem... Okazał się kłamać... Cały ten czas kłamał... Zacisnąłem mocniej zęby. Nie chciałem w to wierzyć... Po dłuższej chwili spojrzałem na niego powoli podnosząc głowę:
-Może mi jeszcze powiesz, że coś dla ciebie znaczyłem...?- spytałem przez zaciśnięte zęby.
-Sasuke...- zaczął, ale nie dałem mu skończyć:
-Wszystkie te lata po prostu mnie okłamywałeś... Ten cały czas... Ufałem ci... Ślepo ci zaufałem... Czyli jednak nie byłem w błędzie... Czyli jednak od początku byłem sam...- powiedziałem i złożyłem pieczęć. Zniknąłem.

Znalazłem się przed swoją wioską... A raczej jej ruinami... Spojrzałem na nią... Ruszyłem z wolna ulicami... Drżałem. Miałem zaciśnięte pięści. Zrozumiałem, że to, co uważałem za prawdziwe, okazało się być fałszywe, a ten, którego pokochałem, który był mi bratem, był tylko kłamcą... Zacisnąłem powieki... Pobiegłem przed siebie. Kiedy otworzyłem oczy, jak żywe widziałem obrazy tamtego wieczoru... Płomienie... Ciała... Domy... I Itachi'ego... Odrzuciłem na bok wspomnienia i wybiegłem z wioski. Znalazłem się nad rzeką. Tam usiadłem na ziemi i ukryłem twarz w dłoniach.
-Jak on mógł...? Jak...?- wyszeptałem z goryczą. Coś we mnie pękło... Już na zawsze... Wszystko już przestało mieć znaczenie... Znów byłem sam... Nie wiem skąd nagle obok mnie pojawił się Orochimaru. Położył mi dłoń na ramieniu...
-Odejdź...- warknąłem. Nie ruszył się.- Powiedziałem odejdź...!- warknąłem ostrzej. Spojrzał na mnie.
-Jestem twym mistrzem... Oczekuję szacunku...- powiedział spokojnie.
-A ja oczekuję spokoju...!- warknąłem wstając.
-Czuję, że coś cię trapi...- powiedział.
-Tak? Doprawdy?- zacisnąłem pięści.
-Może mogę ci jakoś pomóc...?- spytał oblizując się.
-Tak... Dając mi świętu spokój...- warknąłem.
-O... Nie mam zamiaru...- wysyczał. Czułem, że teraz będzie jeszcze trzeba walczyć... Ręce mi drżały. Czułem, że zaraz wybuchnę.- Jesteś bardzo zdolny... Teraz mam zamiar cię wykorzystać...- powiedział pochodząc bliżej.
-Chcesz walczyć?- spytałem warkliwie.
-Nie... Ja tylko wezmę zapłatę za trening...!- odparł.
-Chce twoje ciało... Musisz go zabić...- powiedział Juubi.
-Wiem przecież...!- mruknąłem do niego i zaczęła się walka...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po pół godziny. Orochimaru leżał na ziemi martwy. Nie wiem jak to się stało, ale... Wchłonąłem go...
-Teraz masz wszystkie jego umiejętności...- powiedział Juubi.
-Nie rozumiem...- odparłem.
-Kiedyś zrozumiesz... Wyjaśnię ci to innym razem...- powiedział i przestałem go słyszeć. Rozejrzałem się i ruszyłem piechotą przed siebie. Patrzyłem w ziemię... Nie wiedziałem gdzie idę... Nagle przede mną wyrosła postać... Uniosłem spojrzenie... Sakura... Milczałem... Patrzyliśmy na siebie... Nie wiedziałem co mam powiedzieć... Wolałem milczeć... Ręce zaciśnięte miałem w pięści... Nadal nie mogłem pogodzić się z faktem, o prawdziwej twarzy Kakashi'ego... Spojrzałem w ziemię...

<Sakura?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy