Kiedy odłączyłem się od Kakashi'ego, Rin i Obito, ruszyłem do Wioski
Ukrytej w Chmurach. Chciałem się dowiedzieć, czy nie ma tam przypadkiem
jakichś spadkobierców Orochimaru... Zajęło mi półtorej godziny, zanim
się tam znalazłem. Kiedy byłem blisko, zakryłem się szczelnej płaszczem i
zasłoniłem twarz kapeluszem z dzwonkami. Następnie ruszyłem do bram
wioski. Szedłem spokojnie, bez pośpiechu. U bramy stało dwóch
strażników. Stanęli mi na drodze i zasłonili przejście katanami. Jeden
powiedział:
-Czego tu chcesz?
-I skąd masz ten płaszcz?- dorzucił drugi. Aktywowałem Sharingan i
spojrzałem na nich w milczeniu. Upadli na ziemię bez życia. Wszedłem do
wioski... Wraz ze mną do wioski zawitała grobowa cisza... Słychać było
jedynie dzwonienie dzwonków mego kapelusza. Wszedłem do pierwszego
lepszego baru i usiadłem przy stoliku ciemnym kącie. Wytężyłem słuch i
zacząłem przysłuchiwać się szeptom ludzi... Niczego ciekawego się nie
dowiedziałem. Wyszedłem z baru... Całe trzy dni i noce łaziłem po
wiosce, ale nikogo nie znalazłem... Opuściłem ją więc i udałem się do
Wioski Dźwięku...
Tam wszedłem bez płaszcza. Już na wstępie, zanim zdążyłem wejść do
wioski, wyleciały ja mnie oddziały ANBU. Otoczyli mnie ciasnym kręgiem,
ale nikt nie odważył się podejść bliżej niż na dwa metry. Zmrużyłem oczy
i uśmiechnąłem się pod nosem.
-Będzie walka...?- mruknął zadowolony Juubi.
-Oj... Będzie się działo...- odparłem mu w myślach...
Po pół godziny zapadła cisza... Nic nie było słychać... Nawet powietrze
było nieruchome... Żaden szmer nie zakłócał ogólnoobecnej ciszy...
Schowałem kusanagi do pochwy. Naokoło mnie walały się ciała...
KLIK
Rozejrzałem się. W wiosce nie było już żywej duszy... Żadnego żywego
człowieka oprócz mnie... Uśmiechnąłem się pod nosem i mruknąłem sam do
siebie:
-Oni już mi nie zawadzą...
Następnie opuściłem wioskę...
Tego popołudnia zaszedłem do wioski, w której ostatnio widziałem się z
Sakurą... Poszedłem owinięty płaszczem Akatsuki na targ. Podszedłem do
stoiska z płaszczami... Spojrzałem na sprzedawcę. W oczach ja miałem
Sharingan, a on panikę i śmiertelny strach. Powiedziałem chłodno:
-Czarny, długi płaszcz...
Mężczyzna podał mi drżącą ręką. Wziąłem go i położyłem na ladzie pieniądze. Następnie złożyłem pieczęć i zniknąłem...
Pojawiłem się już za bramami wioski. Upewniwszy się, że nikt mnie nie
widzi, zdjąłem płaszcz Akatsuki i kapelusz, po czym założyłem nowy
płaszcz i zarzuciłem kaptur na oczy. Następnie ruszyłem do Konohy...
Pod wieczór znalazłem się w okolicy bram. Złożyłem pieczęć i znalazłem
się pod murem po drugiej stronie. Okryłem się szczelniej płaszczem i
ruszyłem ulicami do mieszkania Sakury... Kiedy znalazłem się przed jego
drzwiami, wyciągnąłem rękę i zapukałem. Usłyszałem kroki po drugiej
stronie. Następnie przekręcił się zamek w drzwiach i uchyliły się. Przez
szparę wyjrzał Itachi. Spojrzałem na niego. Otworzył usta, jakby chciał
coś powiedzieć. Jednak nie mógł wydusić słowa. Dłuższą chwilę
patrzyliśmy sobie w oczy w milczeniu. Ciszę przerwałem dopiero ja:
-Czy jest Sakura...?- spytałem chłodno. Nic nie powiedział. Drżały mu
ręce. Czułem od niego chorobę... Zabijała go... Otworzył szerzej drzwi i
przepuścił mnie. Wszedłem do środka. Patrzył na mnie jak na widmo.
Rozejrzałem się. Cisza. Tak dawno tu nie byłem... Bez słowa poszedłem do
sypialni. Sakura spała spokojnie... Podszedłem do niej i na nią
spojrzałem. Uśmiechnąłem się w duchu. Czułem na sobie wzrok Itachi'ego.
Odwróciłem się i spojrzałem mu chłodno w oczy. Milczał. Zacisnąłem
pięści... Aktywowałem Sharingan i złapałem go w genjutsu. Upadł na
ziemię. Wziąłem go i zaniosłem do jego pokoju. Położyłem go bezwładnego
na łóżku i poszedłem z powrotem do Sakury... Leżała z otwartymi oczami.
Spytała:
-Co mu zrobiłeś...?- patrzyła na mnie. W jej spojrzeniu wychwyciłem strach.
-Nic... Zobaczy jak to jest, gdy ktoś ci pokazuje coś, czego nigdy nie chciałeś oglądać...- powiedziałem.
-To znaczy...?- dopytywała.
-Tamtego wieczora, on mi pokazał jak wybijał mój Klan i rodzinę...
Teraz, ja pokazuję jemu, jak wybijałem wioski...- powiedziałem i
zamknąłem oczy. Czułem napięcie w powietrzu. Nie miała tego widzieć, ale
skoro już zobaczyła, to nie mogłem cofnąć czasu. Trwała cisza.
<Sakura?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz