Wzięło i podniosło mnie dwóch rosłych ANBU i złapało za ręce sześciu. Tak samo Kakashi'ego. Wzięli nas do kicia. Wrzucili nas do dwóch oddzielnych cel i przykuli za ręce i nogi tak, byśmy nie mogli złożyć żadnej pieczęci. Ma głowa zwisała smętnie w dół. Milczałem. Nagle Kakashi spytał:
-Co ty robisz?! Myślałem, że masz jakiś plan!- powiedział i oberwał w brzuch.
-Żadnych pogaduszek!- warknął jakiś ANBU.
-Nie... Ja po prostu się mu oddałem... Nie mam już po co żyć... Więc niech chociaż on ma to, czego chce... Z resztą... Tak może przynajmniej odpokutuję wszystko co zrobiłem...- powiedziałem i również otrzymałem solidny cios w brzuch. Nawet nie drgnąłem.
-Nie gadać!- warknął ANBU. Zamknąłem oczy. Przed oczami miałem wszystkie te chwile, które spędziłem z Itachi'm... Przypomniał mi się jego gest... Kiedy pukał mnie dwoma palcami w czoło i mówił: "Wybacz... Nie mam teraz dla ciebie czasu, Sasuke... Innym razem..."
~Tym razem, nie będzie następnego razu...~ szepnąłem z bólem w myślach. Nagle ozwał się Juubi:
-Spadajmy stąd...- mruknął.
-Po co...? I tak kiedyś zginę... Teraz mam szansę, by zapłacić za wszystko...- odparłem posępnie.
-No i co? Wtedy ja się uwolnię i i tak ta wioska zostanie zrównana z ziemią... Mamy wyjątkowo dogodną sytuację... Tej całej "Ichime" nie ma w wiosce, więc nie mają w kim mnie zapieczętować... Idealnie... Spadajmy stąd... Ta impreza jest wyjątkowo drętwa...- mówił. Podniosłem nieznacznie głowę.
-Może... Ale nie ja będę uciekać... Niech ucieka Kakashi...- powiedziałem do niego.
-Po co? Nie rozumiem was... Ludzie są jacyś zwaleni...
-Nie próbuj nas zrozumieć. Ja też już się poddałem.- powiedziałem.- Dobra... Teraz tak... Przekaż mi swojej chakry i uwolnij ją powoli przez moje ręce... Niech łańcuchy się stopią... Ale cicho...- powiedziałem do niego. Wydał z siebie pomruk i zaczął rozgrzewać me nadgarstki chakrą...- To samo ze stopami...- powiedziałem. Zrobił to. Już po chwili na mej dłoni zatańczył płomień Amaretasu. Rzuciłem nim do krat. Natychmiast się stopiły. ANBU odskoczyli od czarnych płomieni i zaczęli krzyczeć jeden przez drugiego o posiłki. Kilku wybiegło by ich sprowadzić. Ja natychmiast wypuściłem Kakashi'ego. ANBU nie mieli do nas chwilowo dostępu przez ścianę Amaretasu. Kakashi spojrzał na mnie zaskoczony.
-Co robisz?- spytał.
-Idź... Uciekaj... Masz teraz Rin... Wiesz co powinieneś zrobić...- powiedziałem i poklepałem go po plecach.
-A ty...?- zawahał się.
-O mnie się nie martw...- posłałem mu delikatny uśmiech. Zniknął. Ugasiłem Amaretasu. W jednej chwili rzucili się na mnie ANBU. Przewrócili mnie na ziemię i wykręcili mi ręce. Przede mną pojawił się Hashirama.
-Wiedziałem, że nie można spuścić was z oczu...- powiedział.- Gdzie Kakashi?- spytał.
-Nie tu. Uwolniłem go.- powiedziałem. Hashirama zacisnął pięści.
-Więc czemu sam również nie zwiałeś...?- warknął.
-Bo nie chciałem... Już nic mnie na tym świecie nie trzyma.- odparłem.- Do tej pory jedyne co w życiu zrobiłem, to zraniłem Sakurę, zabiłem Itachi'ego, nawet dwa razy, zniszczyłem wiele wiosek... Nic dobrego... Jestem Uchihą... A przeznaczeniem Uchiha jest zginąć.- powiedziałem. Hashirama milczał.
<Hashirama?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz