W jednej chwili znalazłem się przy Sasuke. Spojrzałem na niego i sprawdziłem mu puls i oddech... Żył... Ale był bardzo wyczerpany... Jednak czułem siłę, potęgę jego chakry... Chakry Juubi'ego... Jeśli go pokonał, to nic już nie było w stanie mu zagrozić... Zmarszczyłem czoło i wziąłem go bez słowa ja ręce. Jego głowa zwisała bezwładnie. Tak samo jak ręce i nogi. Był sflaczały jak przekłuty balon. Hashirama spojrzał na mnie ostrzegawczo... W odpowiedzi posłałem mu groźne spojrzenie.
-Jeśli spróbujesz...- zaczął, ale uciąłem jego wypowiedź:
-On przed chwilą uratował wioskę i nas wszystkich... Daj spokój...- warknąłem i wyniosłem go z jaskini. Zaniosłem go nad rzekę... Tam położyłem w suchym miejscu i poszedłem po wodę... Była już lodowata... Podgrzałem ją ogniem i delikatnie obmyłem jego twarz. Nie budził się... Zdjąłem mu koszulę... Całe jego ciało było porozszarpywane głębokimi ranami... Jak od pazurów i kłów oraz zionących na większej powierzchni od licznych uderzeń o ściany jaskini... Przeniosłem więcej wody, również ją ogrzałem i zacząłem obmywać jego rany... Po pół godziny, nadal jego stan się nie poprawiał... Przyszła Sakura i po chwili zjawił się również i Kakashi... Sakura patrzyła na nieprzytomnego Sasuke ze strachem i rozpaczą, nie mogąc zrobić kroku, a Kakashi odwrócił wzrok... Trwała cisza... Ja bez przerwy starałem się oczyścić rany i na miarę możliwości mi się to udało... Wtedy wyciągnąłem z torby przymocowanej do pasa bandarze... Opatrzyłem jego głowę i co większe rany... Milczałem... Czułem jak z każdą chwilą jego siła rosła... I się regenerował... Juubi również... Ale nie atakował... Nic nie robił... Jakby się poddał... Bałem się, że to tylko cisza przed burzą, ale na razie trzeba było wrócić go do świadomości... Później będziemy się martwić o resztę... Spojrzałem na niego...
~No dalej, Sasuke... Wiem, że z tego wyjdziesz...~ powiedziałem w myślach i zacisnąłem pięści. Przed oczami stanął mi Sasuke jako małe dziecko... Tamtej nocy... Kiedy odchodziłem... Już wtedy nie płakał... Wyzbył się łez... Tylko patrzył na mnie z niedowierzaniem, żalem i z początku również z nadzieją... Później, już miał w oczach tylko nienawiść... Zacisnąłem pięści zamykając oczy...
~Musisz z tego wyjść... Nie możesz tego wszystkiego tak zostawić...~ powiedziałem w myśli... Nagle zawiał wiatr i uniósł w powietrze piach naokoło Sasuke. Spojrzałem na niego nic nie rozumiejąc. Piasek opadł po części na jego rany, a reszta wirowała nad nim... Nie wiedziałem co się działo... Chciałem do niego podejść i znów oczyścić rany, ale jakaś niewyobrażalna siła nie pozwoliła mi przekroczyć granicy, którą utworzył piasek... Spojrzałem nic nie rozumiejąc na brata... Nadal był nieprzytomny... I... Jego pierś się nie unosiła... Me źrenice maksymalnie się zwężyły... Piasek zakrywał już każde miejsce na jego ciele, gdzie był chociaż zadrapany... Nagle piasek unoszący się naokoło niego w formie wiru zaczął zwalniać i opadać... Aż cały opadł i zsunął się z jego ciała... Wszystkie rany zniknęły... Jakby się same z siebie zabliźniły... Wytrzeszczyłem oczy. Kakashi i Sakurą zrobili to samo. Nagle pierś Sasuke znów zaczęła się na nowo unosić. Wpierw gwałtownie, by po chwili wrócić do normalnego tempa. Przeszedł go dreszcz. Otworzył usta, ale niewydał z siebie żadnego dźwięku... Uchyliły mu się oczy. W jednej chwili klęczałem przy nim. Wziąłem jego głowę na kolana i spojrzałem na niego. Sakura i Kakashi również uklękli przy nim, nachylając się nad nim... Zaczął otwierać oczy... Odetchnął płytko. Spojrzał na mnie pół otwartymi oczami. W pierwszej chwili myślałem, że dostrzegłem w jego oku niebezpieczny błysk... Jednak nic nie zrobił... Tylko patrzył... Trwała cisza...
<Sasuke? Sakura? Kakashi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz